31 października 2010 miałem szczęście i przyjemność uczestniczyć w jednym z najważniejszych wydarzeń maratońskich tego roku na świecie. Mija bowiem 2500 lat od legendarnej bitwy pod Maratonem.

Był to wyjątkowy udział w maratonie. Przebiegłem swój 42 maraton, na dystansie 42 kilometrów w kolebce maratonu.

Wszystko to działo się na historycznej trasie z Maratonu do Aten kończąc na starożytnym stadionie na którym rozegrano pierwsze nowożytne Igrzyska Olimpijskie.

Zapraszam do przeczytania relacji z tej wyjątkowej wyprawy. Tym biegiem podsumowałem swój intensywny sezon 2010, który z racji zajętych miejsc, życiówki na 10 km  i debiutu w biegu 24 godzinnym uważam za udany ;)

Wg legendy trasa, którą przebył Filippides biegnąc z Maratonu do Aten i obwieszczając zwycięstwo Greków wynosiła około 37-38 km. Podczas pierwszych Igrzysk nowożytnych w 1896 r w Atenach dystans ten wydłużono do 40 km. Za sprawą Króla Anglii Edwarda VII podczas Igrzysk w Londynie 1908 r. dystans ten rozegrany został na długości, która do dzisiaj obowiązuje 42km i 195m (życzenie, króla było by przesunąć miejsce startu pod siedzibę monarchy, meta oczywiście na stadionie. Po zmierzeniu okazało się, że dystans wyniósł o 2km i 195 m więcej i tak już pozostało do dzisiaj).

Dla maratończyka Grecja zawsze będzie kojarzyła się z kolebką maratonu, z krajem, gdzie wszystko się zaczęło... dlatego uczczenie rocznicy 2500 lat to niepowtarzalna okazja by wziąć udział w tym wyjątkowym wydarzeniu. Na maraton wybrałem się z grupą moich wspaniałych kolegów i koleżanek z klubu, którzy sprawiają, że każdy wyjazd staje się wyjątkową przyjacielską przygodą. Numery startowe, które niesamowicie trudno było zdobyć z uwagi na zainteresowanie maratończyków z całego świata i limicie uczestników zdobyliśmy dzięki pomocy znanego maratończyka Marka Jaroszewskiego i jego biura podróży 4RUN.

W Atenach byłem drugi raz. Pierwszy raz w pamiętnym roku 2004 podczas Igrzysk Olimpijskich. Tym razem mogłem na spokojnie zwiedzić miasto dysponując dłuższym czasem na zwiedzanie. Postanowiłem zwiedzić wzgórze Likawitos z którego rozpościerał się wspaniały widok na Ateny (gorąco polecam !)

Ciekawy pomnik przedstawiający biegacza w ruchu. Teren Grecji generalnie jest górzysty dlatego nie należy oczekiwać tutaj płaskich  długich odcinków do biegania a szczególnie płaskiego maratonu.


Trochę wspinania i można podziwiać panoramę.

Ze wzgórza widać dokładnie Akropol i Morze Śródziemne

Praktycznie całe Ateny mamy jak na dłoni. Mam wrażenie, że miasto jest zbudowane jednolicie. Oczywiście inaczej wygląda stolica jako duże greckie miasto a inaczej zabudowa na greckich wyspach czy półwyspie np. Chalkidiki na którym kiedyś byłem.

Wpatrywałem się długo w panoramę miasta...takie widoki warto utrwalać. Chodząc między uliczkami nie mamy sposobności tak naprawdę dostrzec ogólnego planu miasta i jego charakteru. Dlatego warto w danym mieście znaleźć taki punkt widokowy aby nacieszyć oczy piękną panoramą ;)

Starożytny stadion, meta maratonu. Tam nastąpi finisz legendarnej edycji maratonu.
Nietypowa budowa w kształcie podkowy. Stadion może pomieścić ponad 60.000 kibiców !

Czas zejść z wzgórza i udać się na dalsze zwiedzanie miasta. Biała zabudowa jest bardzo charakterystyczna dla Grecji.

Budynek rządowy w Atenach wraz z grobem Nieznanego Żołnierza

Zmiana warty w iście dziwnym stylu...to trzeba zobaczyć na żywo !

Kamienna twarz...osobiście oszczędziłem sobie fotografowania ze strażą.
Ale znaczna liczba turystów oblegała i przeszkadzała w pełnieniu warty

Hotel z widokiem z tarasu na Akropol...każdego dnia i w każdy wieczór z niedowierzaniem patrzyłem na ten widok.

Popijając poranną kawę mogłem na tarasie delektować się tym historycznym widokiem... Ten widok wiele razy utrwaliłem aparatem.

Następnego dnia ruszyliśmy w dalsze zwiedzanie Aten

 
Typowy placyk w centrum miasta. Życie tutaj toczy się spokojnie, bez żadnego pośpiechu...
ludzie zrelaksowani piją kawę frappe i posiłkują się pysznymi souvlaki.

Maratończyk również musi jeść... ;-) Trafiliśmy do super knajpki z przepysznymi daniami ;)

A po solidnym posiłku zwiedziliśmy piękny port w Piraeus

Przepiękne widoki ...obok były ciekawe przyrządy na wolnym powietrzy na których można było ćwiczyć
wszystkie partie ciała wykorzystując ciężar własnego ciała. Zapewniam, że zabawa świetna !

Ahhhh popływało by się ;)

Kolejnego dnia udaliśmy się do biura maratonu. Panowała wielka akscytacja a my czuliśmy się jak wybrańcy. W końcu wiedzielismy jak trudno było zdobyć numery startowe, które rozeszły się po świecie w kilkanaście dni. To mój 42 maraton i cieszę się, że w tak wyjątkowym miejscu i w wyjątkowej edycji.

Do Aten przyjechali ludzie z całego świata, wszyscy odczuwaliśmy, że to będzie wyjątkowy dzień i prawdziwe święto maratończyków. To spełnienie kolejnego marzenia.

Przed wyjazdem mając w pamięci przygotowania Greków do Igrzysk obawialiśmy się chaosu, opóźnienia i wielu niedoróbek. Ku zaskoczeniu wszystko było przygotowane profesjonalnie i z należytą oprawą.
Wiele zatem zmieniło się przez te 6 lat od strony podejścia Greków do spraw organizacyjnych.

Dostaliśmy pakiety dla całej grupy. Piękne koszulki i pamiątkowy medal z okazji rocznicy 2500 lat bitwy pod Marathonem. Ale o ten właściwy medal maratoński oczywiście będziemy walczyć na trasie ;)

Słońce, które wyszło zapowiadało upalny maraton następnego dnia. Na targach były dosłownie tłumy okupujące stoiska z pamiątkowymi gadżetami.

Przed biurem zawodów, z radością idziemy odebrać numery startowe.
Zgromadzeni biegacze spoglądali co to za liczna i barwna grupa przyjechała.

W biurze maratonu, cała ekipa.

Trasa maratonu z lekka pod górkę ;) Jak pamiętamy oryginalna trasa mierzyła 37-38 kilometrów.
Dlatego od 5 kilometra biegliśmy oryginalną trasą jaką przebiegł Filipides
okrążając kopiec ofiar bitwy pod Marathonem i podążając do Aten.

Była okazja by poznać historię maratonu, jego zwycięzców i sprzęt w jakim biegali.
Przyznam, że takie zestawienie historyczne pokazuje jaką ewolucję przeszły dzisiejsze buty do biegania...czy biega się lepiej?

Wszak Kenijczycy biegają nawet boso na treningach...ciężko powiedzieć, musielibyśmy zrobić wieloletnie badania. Z pewnością dla nas Europejczyków obuwie z dobrą amortyzacją chroni przed kontuzjami i przeciążeniami.

Mamy głównie tryb siedzący i nasze stawy nie są przyzwyczajone do biegania boso po twardym podłożu.

Grecy swoim przygotowaniem biura zrobili bardzo pozytywne wrażenie. Dzięki temu spokojnie mogliśmy udać się na targi sportowe i zaopatrzyć się w gadżety z logo maratonu.

Na targach można było zrobić sobie fotkę symulującą wbiegnięcie na metę z czasem równym rekordowi trasy (2:10). Taki mały dla zabawy fotomotaż. Chętnych było tak wielu, że utworzyła się spora kolejka. Wszak chociaż tak można spełnić swoje marzenia o światowym wyniku ;)

Po targach czas było wracać do hotelu by wypocząć przed trudami następnego dnia. Od późnego popołudnia już tylko leżakowanie i oczywiście ładowanie węglowodanami.

W dniu maratonu śniadanie zaplanowane było już na 5 rano !!!

Bardzo ciekawa wystawa przedstawiała wielkie osobistości ówczesnej lekkoatletyki
i zmiany technologiczne obuwia w jakim biegano.

W takim obuwiu pokonać maraton?

np. lata 50-te to dominacja Emila Zatopka

Na starcie ma stanąć 12.000 biegaczy, block 2 to tuż za czołówką.
Ale tego dnia ścigania nie będzie...to maraton wyjątkowy i na zakończenie sezonu.

Zwarci i gotowi. Tym razem w narodowych barwach, to wyjątkowa edycja i chcemy zaakcentować barwy narodowe

Pomnik Filippidesa...to przez niego biegamy ten maraton.... ;)

Już na miejscu w miejscowości Marathon. Przed linią startu trochę niewyspany.

Wszak musieliśmy wyjść z hotelu około 5:20, pobudka i śniadanie około 4:30 !!!

Jadąc na start robiliśmy z każdym kilometrem większe oczy...trasa okazała się w rzeczywistości naprawdę wymagająca z licznymi podbiegami.

Przed startem maratonu...w miejscowości Marathon ;)

Oczywiście nawiązywaliśmy znajomości, uśmiechy, życzenia powodzenia i wspólne zdjęcia.
Tutaj klub biegaczy z Chin... w naszym klubie jest ponad 100 maratończyków...
zapomniałem spytać ilu jest w chińskim...może 1000 albo 10000? ;)

"Nie pękaj, twardym trzeba być" staramy się innym mówić ;) Mimo,że jest wczesny poranek słońce niemiłosiernie nie daje nam złudzeń...o ile poprzednie dni były chłodne dzień maratonu zapowiada się upalnie. Rozgrzewkę trzeba było skorygować, zrobić w mniejszym zakresie a najlepiej wykonać w cieniu. Zdawaliśmy sobie sprawę jak ciężko będzie na trasie. W zbliżającym upale czekał nas kilkunastokilometrowy podbieg który kończył się dopiero około 32 kilometra (między 18 a 32 czyli aż 14 km pod górę !)
Początek jak to zawsze radosny, pełen euforii i łatwy. Na całe szczęście tempo ustaliłem na tzw moje treningowe choć euforia i łatwość początku a także start w czołówce powodowały, że tempo było szybsze od zakładanego. Słońce wychodziło i po połówie dystansu już wiedziałem, że lekko nie będzie. O ile górki i długi podbieg normalnie nie stanowiłyby dużego problemu to słońce grzało niemiłosiernie. Wszak w Polsce koniec października to już chłodne dni a tutaj podczas biegu było grubo ponad 26-27 C. Czyłem się jakbym miał przyłożone do twarzy żelazko.
Z każdym kilometrem było cieplej a ten 14 kilometrowy podbieg był tak wyczerpujący, że ostatnie 10 kilometrów zbiegu do mety mimo, że zasłużenie z górki to już sił aby tym się upajać brakowało. Wielu z nas na trasie czuło się jak legendarny Filipides....byle dotrzeć do mety. Różnica temperatur między Polską a Grecją dała się we znaki...
Po dotarciu na metę wszyscy wyglądaliśmy jak po kilkugodzinnym opalaniu na plaży hehehehe.

Do boju !!! Oj ci panowie lekko na trasie mieć nie będą...a może to taka taktyka? i tarczą osłonią się przed słońcem?
Przyznam,że pomysłowość i stroje super !

Wbiegnięcie na stadion olimpijski przy wrzawie kibiców powodowało napływ łez do oczu... prawie każdy biegacz zwalniał lub nawet zatrzymywał się by pomachać do kibiców i wspólnie z nimi cieszyć się z radości osiągnięcia mety

Wreszcie do mety...a może szkoda, że ten wyjątkowy maraton już się kończy?

Nie było lekko ale wbiegnięcie na wiwatujący stadion olimpijski to przeżycie na całe życie

Wreszcie wszyscy razem możemy zaprezentować nasze medale ;)

Szczęśliwi na mecie. Każdy dał z siebie ile mógł tego dnia. Każdy przeżył własną historię.
Moja historia to 42 maraton właśnie w kolebce tego dystansu.

KB MANIAC POZNAŃ u stóp Akropolu, dumni już po maratonie

Starożytny amfiteatr u stóp Akropolu

Słońce tego dnia pali podobnie jak na maratonie, trochę zmęczeni po biegu dogodne miejsce wykorzystywaliśmy na krótki odpoczynek,
przy okazji na zdjęcie w pięknej scenerii.

Panorama okolicy

Widok na amfiteatr z Akropolu. Co ciekawe nie wolno na tle akropolu fotografować się z żadną reklamą,
bannerem czy jakąkolwiek formą przekazu...chronią swojego dziedzictwa
a do tego wiadomo...taka reklama na tle Akropolu to prawdziwa gratka.

Chwila relaksu a w tle Likawitos

Zawsze fascynują mnie starożytne rzeźby...tyle lat temu ktoś miał talent i wizję by je stworzyć...
tyle lat przetrwały do naszych czasów gdy wiele rzeczy jest tak ulotnych i nietrwałych.
 
Zachowały się jeszcze ślady starożytnej Grecji.

Magia Akropolu, w powietrzu czuć historię a oczami wyobraźni obrazy starożytnej Grecji

To piękne być z medalem greckiego maratonu na Akropolu. Pewien symbol i niesamowita pamiątka.

Autorzy zdjęć:
- Artur Kujawiński
- Damian Drąszkiewicz
- Marek Jaroszewski
- Emilia Wolnik
- Zbigniew Baraniecki