7 września 2012 to data, która na zawsze zapisana zostanie w mojej pamięci. Tego dnia odbyły się wybory na Prezesa Wielkopolskiego Związku Lekkiej Atletyki. 

Spośród trzech kandydatów: mojej osoby, Tadeusza Kulczyckiego i trenera kadry sprinterów Tadeusza Osika, po prezentacji i przedstawieniu swojej wizji pracy na rzecz wielkopolskiej lekkiej atletyki wybrany zostałem większością głosów na nowego Prezesa WZLA. Wybór ten to obdarzenie mnie wielkim zaufaniem a także docenienie mojej dotychczasowej pracy na rzecz popularyzacji sportu. Przede mną jeszcze większe wyzwanie, którego podjąłem się na najbliższe 4 lata. Zapraszam do przeczytania wywiadu, w którym przedstawiłem swoją historię, teraźniejszość i planowaną przyszłość ;)

Rozmowa z Arturem Kujawińskim, nowym prezesem Wielkopolskiego Związku Lekkiej Atletyki. Jak zaczęła się pańska przygoda ze sportem?

Artur Kujawiński: Pierwsze sprinterskie kroki stawiałem w Szkole Podstawowej nr 51 w Poznaniu pod okiem Włodzimierza Pilarczyka. Potem przeniosłem się do SP 16, a tam była dość silna grupa biegaczy, którymi opiekował Andrzej Bakulin. Trenowałem w Warcie i Olimpii, ale przyszedł moment kiedy musiałem wybrać między sportem a nauką, ważniejsze stało się wykształcenie.

Podczas studiów na Uniwersytecie Ekonomicznym, wtedy Akademii Ekonomicznej do udziału w biegach przełajowych namówił mnie Janusz Grzeszczuk. Z reprezentacją uczelni pojechałem do londyńskiego Hyde Parku i tak zaraziłem się bieganiem masowym. A na dodatek pan Janusz opowiadał nam bardzo dużo o biegach maratońskich. To była dla mnie jak jakaś magia, zacząłem marzyć o przebiegnięciu maratonu i tego celu dopiąłem w 1999 roku. Miałem wtedy 23 lata. Najpierw był Gdańsk, gdzie miałem czas trzy godziny i 52 minuty. Po trzech tygodniach pobiegłem w Berlinie i tam już byłem lepszy o 14 minut. Do tej pory pokonałem 48 maratonów i dziewięć biegów ultra, w tym pięć na 100 kilometrów. Maratoński dystans pokonałem ostatnio w Łodzi w czasie 2:54, a więc o godzinę lepszym niż na początku.

Zaczął Pan biegać maratony, podglądał Pan innych biegaczy, a w głowie powstawały już kolejne plany, by to swoją pasję ująć w organizacyjne ramy. Tak powstał Klub Biegacza Maniac Poznań. Przeszkadzała samotność maratończyka?

Artur Kujawiński: Na pewno nie przeszkadzała. Ale jako osoba, która nie może usiedzieć na miejscu i musi działać staram się każdego roku tworzyć, coś co ma związek ze sportem lub bezpośrednio z bieganiem. Dlatego właśnie w 2003 roku założyłem stronę internetową www. kbmaniac. pl, a potem powstał klub, który dzisiaj ma już ponad 140 członków i wciąż dochodzą nowi. W 2004 roku odbyła się pierwsza Maniacka Dziesiątka, impreza, która cieszy się ogromną popularnością wśród biegaczy.

Kilka lat temu w jednym z artykułów zamieszczonych w internecie napisał Pan o swych kolejnych marzeniach. Chciał Pan zostać komentatorem sportowym, wspomniał Pan o pracy we władzach Polskiego Związku Lekkiej Atletyki czy Polskiego Komitetu Olimpijskiego, a także o ministerstwie sportu.

Artur Kujawiński: I powoli swoje marzenia realizuję. Dwa lata temu trafiłem do zarządu Wielkopolskiego Związku Lekkiej Atletyki, a przed kilkoma dniami w wieku 36 lat zostałem jego prezesem. Komentatorem sportowym pewnie nie zostanę, ale z prawdziwą satysfakcją mogę powiedzieć, że program "Rozgrzewka", który przygotowuję wspólnie z Marcinem Urbasiem w telewizji WTK spotyka się z bardzo życzliwym przyjęciem. Amatorów biegania jest coraz więcej, oni potrzebują pomocy, czekają na rady. Wiem co to znaczy, bo gdy ja zaczynałem bieganie kilkanaście lat temu nie miałem się od kogo uczyć.

Skończył Pan zarządzanie i marketing na Uniwersytecie Ekonomicznym, na poznańskiej AWF uzyskał Pan na podyplomowych studiach tytuł menedżera sportu. To oczywiście powinno się przydać w kierowaniu związkiem.

Artur Kujawiński: Zdecydowanie tak. Ale przede wszystkim najważniejsza jest współpraca z wieloma ludźmi, którzy mają ogromny wpływ na oblicze wielkopolskiej lekkiej atletyki. W związku jestem od dwóch lat. I mogę z całą odpowiedzialnością stwierdzić, że nieprawdziwe są opinie wielu postronnych obserwatorów, którzy uważają,ż e w związku nic się nie robi. Chęci są ogromne, ale najczęściej wszelkie ambitne plany torpedowane są z powodów bardzo prozaicznych czyli braku pieniędzy. Dlatego głównym celem moim i moich najbliższych współpracowników, czyli wiceprezesów w osobach Witolda Dziamskiego, Rafała Wieruszewskiego oraz Jarosława Jagaciaka będzie ocieplenie wizerunku Wielkopolskiego Związku Lekkiej Atletyki, podniesienie prestiżu dyscypliny w naszym regionie. Ważna będzie też polityka informacyjna, bo dzięki niej możemy zyskać sponsorów. Chcemy ich zachęcić do wspierania młodzieży i inicjatyw lekkoatletycznych na ich terenie. Tu nie chodzi o wielkie pieniądze. Często wielką sprawą będą na przykład nowe dresy czy buty sportowe. Trudno poprawić wizerunek lekkiej atletyki, gdy brakuje bazy. Młodzi ludzie po prostu nie mają gdzie trenować. Na przykład stadion Olimpii ma już lata świetności za sobą, mówiąc delikatnie.

Artur Kujawiński: Mam wiec nadzieję, że Poznań zostanie gospodarzem młodzieżowych igrzysk olimpijskich, które będą impulsem do rozwoju. Jeśli decyzja będzie negatywna, to aż strach myśleć co będzie dalej. Stan stadionu na Golęcinie jest dramatycznie zły. To odpycha chętnych do uprawiania lekkiej atletyki. Co prawda nowopowstałe Stowarzyszenie Lekkoatletyczne na czele z Krzysztofem Dziamskim realizuje nowe świetne projekty sportowe, ale tartan na bieżni ma już ponad sześć lat i może wytrzyma jeszcze jeden czy dwa sezony. W Poznaniu powstał piłkarski stadion, zbudowano Termy Maltańskie, teraz czas na nowoczesny obiekt lekkoatletyczny.

Zdaje jednak Pan sobie sprawę, ze sytuacja gospodarcza w kraju, a także w Poznaniu nie daje podstaw do optymizmu. Ponoć lepiej już było...

Artur Kujawiński: Wiem, ze wszyscy kroją budżety, a w przyszłym roku ma być jeszcze gorzej. Dlatego zdaję sobie sprawę, że przez pierwsze kilkanaście miesięcy mojej kadencji nie będzie łatwo. Ale zawsze byłem optymistą. Zawsze udało mi się realizować swoje marzenia. Jestem przekonany, że tak będzie i tym razem.